„Autostrady wschód-zachód odpowiadały bardziej interesom naszych sąsiadów, a nie Polski”
Te słowa Jerzego Szmita, wiceministra infrastruktury wywołały burzę. Często dodawano do nich własną interpretację , czasem wręcz całkowicie je zmieniano na potrzebę mocnego newsa. A jeśli już opadł kurz po tej wypowiedzi, można na spokojnie przyjrzeć się sytuacji:)
Oczywiste jest, ze palnął gafę, ale z jego słów absolutnie nie wynika, że autostrady wschód-zachód były niepotrzebne- jak to się często sugeruje. Wynika coś odwrotnego – służą interesom obu krajów, ale bardziej naszych zachodnich sąsiadów. Czy coś w tym złego lub dziwnego, że jedni zarabiają więcej inni mniej? Absolutnie nie.
Wszak Niemcy eksportują do Polski, a polskie (i niemieckie firmy produkujące w Polsce) eksportują towar na zachód Europy i – jak to w biznesie – korzystają obie strony. To, że być może niemieckie firmy więcej na tym zyskują nie jest spowodowane autostradami, ale znacznie większym potencjałem gospodarczym, doświadczeniem itp.
Natomiast w tle wypowiedzi pana ministra Szmita pobrzmiewa inny ważny temat - dysproporcji między świetnym skomunikowaniem Polski z Niemcami, a skandalicznie słabymi połączeniami na kierunku południowym, a także wewnątrz kraju.
Przykładowo, Polskę i Niemczy łączą aż 4 autostrady (A6, A2, A18, A4) na 467 kmgranicy.
Ze Słowakami mamy 541km granicy (czyli więcej niż z Niemcami), a jesteśmy połączeni zaledwie jedną drogą szybkiego ruchu.
Z Czechami (długość granicy prawie 800km) niewiele lepiej (wychodzi 1 szybka trasa na 400km) . Oczywiście potencjału gospodarczego Słowacji nie da się porównać z Niemcami, ale to przez Słowację przebiega najkrótsza droga do Austrii, Włoch, Węgier, Chorwacji wielu innych państw.
O ile porównanie czterech polsko-niemieckich przejść autostradowych z innymi granicami nie wychodzi korzystnie dla tych drugich, to jeśli spojrzymy na skomunikowanie dwóch największych miast w Polsce, sytuacja wygląda wręcz patologicznie. Bowiem Warszawę i Kraków nie łączy żadna autostrada, nie łączy też ekspresówka, nie łączy nawet dwupasmówka(są tylko w części).
W wielkich bólach budowanych jest kilka odcinków dwupasmowej „S7”, lecz w wielu miejsca trasa nadal jest wąska, kręta, przebiega przez centra miasteczek i wsi, co spowalnia tranzyt i stwarza niebezpieczeństwo (trasa nr 7).
Tak wygląda trasa między dwoma największymi miastami w Polsce (Warszawa - Kraków)
To, ze każdy kraj zarabia na tranzycie jest oczywiste. Dlatego bezdyskusyjnie sensowne jest rozwijanie szybkich połączeń z naszymi partnerami gospodarczymi.
Pytanie jest o proporcję i kolejność. Ile jeszcze świetnych dróg wybudujemy na granicy polsko – niemieckiej, zanim zajmiemy się ucywilizowaniem podróży np. na Słowację? Czy nie obudzimy się z ręką w nocniku gdy fundusze europejskie (których nota bene największym sponsorem są Niemcy) się skończą?
Świetnie, że mamy dobre skomunikowanie z Niemcami, lecz aby kraj rozwijał się równomiernie, trzeba patrzeć we wszystkich kierunkach i na wszystkie regiony, tak żeby żadnego komunikacyjnie nie wykluczać.